Obóz Potulitz Lebrechtsdorf

Niemiecki, nazistowski obóz Potulitz/Lebrechtsdorf 1941-1945

Na przełomie lat 1940/1941 w majątku ziemskim w Potulicach Niemcy utworzyli obóz dla ludności polskiej. Stanowił on ważny element polityki pozbycia się z Pomorza i Krajny osób polskiej narodowości. Sammellager Schloss Potulitz (Zbiorczy obóz pałac Potulice) rozpoczął działalność 1.02.1941 r. podlegał zarządowi Centrali Przesiedleńczej w Gdańsku. Pierwsze transporty, które liczyły 1989 osób, dotarły z powiatów bydgoskiego i sępoleńskiego. Polaków wyrzucano z własnych mieszkań czy gospodarstw rolnych pozbawiając ich jednocześnie prawa własności nieruchomości. Mogli zabrać tylko rzeczy osobiste: kołdry, naczynia kuchenne, pieniądze i zapas jedzenia. Akcje wysiedlania miały brutalny charakter, odbywały się w atmosferze zastraszania, najczęściej w porze nocnej. W tym czasie obóz składał się z pałacu rodu Potulickich wraz z przybudówką i budynkiem po byłych warsztatach klasztornych. Nie było w nim mebli, na podłogi wysypano słomę. Nie było również ogrzewania, sanitariatów, a dostęp do bieżącej wody był bardzo ograniczony. Posiłki składały się z: kawy (ze zbóż lub szyszek), suchego czarnego chleba i cienkiej zupy. W takich warunkach przesiedleńcy spędzili kilka dni, po czym większość wywieziono do Generalnej Guberni. W tym okresie „mieszkańców” pilnowała 14-osobowa straż, a obozem kierował SS-Hauptsturmführer Waldemar Tennstaedt. Po 14.03.1941 r. obóz był wykorzystywany do tzw. przesiedleń wewnętrznych. Polaków wyrzucano z domów i gospodarstw, by na ich miejscu osadzić Niemców besarabskich. Rozpoczęły się masowe transporty mieszkańców powiatu wyrzyskiego, część osób poprzez obóz Potulitz, miała trafić do powiatu sępoleńskiego. Wysiedleńców zaczęto poddawać badaniom rasowym, w ich efekcie 39 trafiło do obozu zniemczenia w Nowym Mieście Lubawskim. 54 osoby zostały skierowane na roboty przymusowe, 132 postawiono w obozie, a resztę skierowano do powiatu sępoleńskiego. Od kwietnia do końca lipca 1941 r. przez potulicki obóz przeszły 1392 osoby.

W 1941 nastąpiło kilka ważnych zmian. W lipcu lager z przesiedleńczego stał się obozem przechowania - Auffanglagers. Zmianie uległa polityka niemieckich władz - osoby wysiedlone zmuszano do niewolniczej pracy na okolicznych majątkach rolnych lub wywożono do innych miejscowości, także w głąb Rzeszy Niemieckiej. Nazwę wsi Potulitz przemianowano na Lebrechtsdorf. Ze względu na zwiększanie się liczby osadzonych pogorszyły się warunki bytowe. Pomieszczenia pałacu były zbyt małe dla około 1000 osób, w związku z tym wewnątrz wybudowano dodatkowe stropy. Opiekę medyczną sprawował dr Leon Konkolewski, ale borykał się z problemem braku lekarstw i fachowego personelu. Wg Konkolewskiego, kaloryczność posiłków w lagrze wynosiła ok. 800 kalorii, dla porównania w KL Stutthof - 1300 kalorii. Niedobór żywności, brak fachowej pomocy medycznej i fatalne warunki higieniczne sprzyjały rozprzestrzenianiu się chorób. Pojawiły się też insekty: pluskwy, wszy i pchły. Z tych powodów rosła śmiertelność, umierali głównie najstarsi i dzieci. 1.09.1941 r. obóz w Lebrechtsdorf stał się podobozem KL Stutthof, przebywało w nim 2393 więźniów. Naczelnikiem obozu został SS-Untersturmführer Paul Ehle. Oprócz straży obozowej i SS-manów z pobliskiej szkoły, więźniów strzegła kompania z SS-Totenkopfverbände Stutthof oraz sprowadzeni z tamtego obozu więźniowie funkcyjni (kapo). Stosowano kary cielesne, w piwnicach pałacu urządzono karcer, zorganizowano Strafkolonę - karny oddział pracy. Wzrosła liczba ofiar śmiertelnych, do końca 1941 r. oficjalnie zmarło 91 osób.

Od jesieni 1941 intensywnie rozbudowano obóz. Najpierw planowano budowę 20, a następnie 30 baraków. Docelowo miało tu być 10 tysięcy osadzonych. Początkowo powstały trzy tzw. murzyńskie baraki. Przypominały gigantyczne psie budy o długości ok. 70 m i szerokości ok. 8 m, o ścianach wysokich na zaledwie 1 metr. Pierwsze baraki do użytku oddano w marcu 1942 r. Ostatecznie prace ukończono jesienią 1942 r. Baraki były słabo ogrzewane i oświetlone. Teren obozu otaczały dwa płoty z drutu kolczastego, a wokół usypano wał ziemny. W styczniu 1942 r. obóz w Lebrechtsdorf wrócił pod zarząd Centrali Przesiedleńczej w Gdańsku, a od września podlegały mu obozy w Smukale i Toruniu. Funkcję naczelnika objął Waldemar Tennstädt, kompania wartownicza SS liczyła 37 członków, komendantem został SS-Sturmbannführer Riller. Przybyła dodatkowa kompania wartownicza - 145 Niemców z Besarabii.

Do Lebrechtsdorf kierowano wysiedleńców z całego Pomorza, nastąpił gwałtowny wzrost liczby osób osadzonych: z 4043 styczniu do 6878 w grudniu 1943 r. Najwyższą liczbę więźniów - 11 735 - odnotowano w lipcu 1944 r. W tym czasie był to typowy obóz pracy, z czasem zaczął pełnić funkcję karną. Nadal wysiedlano Polaków, by ich majątek przejąć mogli Niemcy, a jednocześnie kierowano tu osoby, które nie chciały zrzec się polskiej narodowości lub popełniły jakieś wykroczenia przeciw prawu okupacyjnemu. Warunki pobytu nadal były bardzo trudne, głodowe racje nie zmieniły się. Niemcy utrudniali, a następnie uniemożliwili dostarczanie paczek żywnościowych. Zwiększono personel medyczny, ale nadal brakowało lekarstw. W obozie panował surowy rygor z karami cielesnymi, pobytem w karcerze czy zesłaniem do oddziału karnego. Na skutek pracy ponad siłę i fatalnych warunków umierało coraz więcej osób. Po wojnie Gauleitner Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie Albert Forster przyznał, że na podległym mu terenie były dwa obozy koncentracyjne: Stutthof i Lebrechtsdorf. Dorosłych kierowano do prac na terenie obozu, gdzie działały różne zakłady (naprawy skrzydeł samolotów, kuśnierski, wikliniarski) lub były wysyłane do innych miejscowości do prac rolnych lub do fabryk zbrojeniowych. W obozie pozostawały ich dzieci oraz osoby starsze. Dzieci także musiały zapracować na swój pobyt. Do pracy, tak jak dorosłych, kierowano młodzież w wieku od 15 lat, a młodsi od 13 roku życia byli kierowani do lżejszych zajęć. Młodsze, w wieku od 6 do 12 lat, zmuszano do zbierania runa leśnego, m.in. pokrzyw, szyszek, jagód, grzybów. Gdy rodziców przebywali poza obozem ich dzieci musiały pozostać w specjalnych barakach. Nadzór nad nimi mieli specjalni „Kinderkapo” - więźniowie funkcyjni. Część z nich była prawdziwymi opiekunami, ale niektórzy postępowali okrutnie. Synonimem sadyzmu i prawdziwym mordercą, budzącym postrach wśród najmłodszych i ich rodziców, był Wojciech Jopek - Polak, który wyrzekł się polskości i podpisał Volkslistę. Był służalczy wobec Niemców, dopuszczał się znęcania nad dziećmi i zabójstw.

Po 1942 r. Niemcy zaczęli prowadzić akcję, która miała powetować wojenne straty osobowe i w tym celu zorganizowali masową kradzież dzieci by poddać je zniemczeniu. W połowie 1943 r. powstał Ostjugendbewahrlager Lebrechtsdorf (obóz przechowywania dzieci ze wschodu). Przywieziono tu 542 dzieci białoruskich z KL Auschwitz i prowadzono na nich eksperymenty medyczne oraz przymusowo pobierano od nich krew dla rannych żołnierzy przebywających w nakielskim szpitalu. Po ich wywiezieniu do Litzmannstadt (Łódź), trafiały tu dzieci polskie, które pochodziły z rodzin objętych represjami za działalność antyniemiecką (m.in. z Zagłębia Dąbrowskiego, Warszawy, Bydgoszczy). „Dzieci bandytów” (Bandenkinder) miały być bezwzględnie zniemczone. Od lata 1944 r. zaczęto zwalniać część najmłodszych. Wiele miało szczęście, bo zaopiekowali się nimi krewni, a niekiedy obcy ludzie, ale część trafiła do rodzin niemieckich. Do końca wojny Niemcy przesyłali dzieci z różnych obozów do Lebrechtsdorf w celu ich zniemczenia, czyli oddania rodzinom niemieckim, nie jest znana ich liczba.

Obóz w Lebrechtsdorf przestał funkcjonować 21 stycznia 1945 r. W styczniu ruszyła ofensywa Armii Czerwonej, wspieranej przez Ludowe Wojsko Polskie. W wyniku ogromnej przewagi ilościowej front szybko posuwał się na Berlin. 20.01.1945 r. komendant obozu Lebrechtsdorf SS-Obersturmbannführer Fritz Schultz podjął decyzję o „ewakuacji”. 21.01.1945 r. więźniów zdolnych do marszu ustawiono w kolumnach i zmuszono do marszu na Nakło. W obozie mieli pozostać tylko chorzy i najstarsi. W Nakle strażnicy obozowi zostali zaangażowani do walk o miasto, a ludność Nakła i okolicznych wsi zaopiekowała się więźniami, prym w tym wiodły członkinie nakielskiej organizacji Wojskowej Służby Kobiet. Obozowy Ruch Oporu na czele z Alfredem Chudeckim zapewnił opiekę i bezpieczeństwo pozostałym w obozie więźniom, szczególnie dzieciom.

Niemiecki, nazistowski obóz Potulitz/Lebrechtsdorf formalnie nie był obozem koncentracyjnym, jednak warunki w nim panujące były porównywalne do np. KL Stutthof. Przez wiele lat lager w Potulicach traktowano jako „zwykły” przesiedleńczy, ale nie eksterminacyjny/zagłady. Nie tam było komory gazowej i krematorium, nie istniała regulaminowa kara śmierci. W 1991 r. wyniku badań historyków i prawników, Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych ustalił, Potulitz/Lebrechtsdorf to obóz, w którym warunki nie różniły się od tych panujących w obozach koncentracyjnych.

Szacuje się, że od momentu powołania obozu do jego wyzwolenia, przeszło przez niego co najmniej 25 tysięcy ludzi, a zginęło przynajmniej 1291 osób, z tego 767 to dzieci. Liczbę ofiar ustalono na podstawie ocalałych spisów zmarłych oraz wspomnień więźniów, można jednak przypuszczać, że nie jest ona pełna. Wiadomo, że co najmniej dwa razy dokonano selekcji i wywieziono na zgładzenie osoby ciężko chore, niepełnosprawne fizycznie i intelektualnie. W opinii byłych więźniów zmarłych było więcej, wg Tadeusza Samselskiego ok. 5 tysięcy. Spis osób pochowanych na cmentarzu wykonany w 2024 r wykazał, że na potulickiej nekropolii w 469 grobach pochowanych jest przynajmniej 1398 osób. Należy jednak pamiętać, że więźniowie byli wysyłani do prac w innych miejscowościach (m.in. do fabryki samolotów Ludwig Hansen & Co. w Pile). Nie mamy informacji o liczbie zmarłych poza obozem. Jeden pochówek dotyczy osoby zamordowanej przez żołnierzy sowieckich już po zakończeniu działania obozu. Maria Turowska (2.02.1910-02.1945) w czerwcu 1942 r. została wraz z rodziną, w tym dwojgiem dzieci: Zbigniewem i Moniką, wysiedlona do obozu „zniemczenia” w Jabłonowie, a następnie przekazana do Obozu Centrali Przesiedleńczej w Potulicach. W obozie zmarły jej małoletnie dzieci: w lipcu 1942 r. syn Zbigniew, a w kwietniu 1943 r. córka Monika. Na przełomie 1944 i 1945 r. została przeniesiona do pracy przymusowej w majątku Przepałkowo. Została zamordowana na terenie majątku w lutym 1945 r. przez żołnierzy sowieckich. Jej szczątki zostały odnalezione we wrześniu 2022 r. podczas prac ekshumacyjnych, pochowano je na potulickim cmentarzu 25 października 2023 r.

Tylko nieliczni oprawcy z Potulic zostali ujęci i skazani. Odpowiedzialności uniknęli m.in.: Waldemar Tennstädt, Otto Rexin, Karl Kaluza i Hans Vorndran. Odbyło się ledwie kilka procesów, głównie kapo. Sądy skazały na śmierć: kapo Wojciecha Jopka oraz strażników Władysława Kulmana i Władysława Ghelca. Hauptkapo Władysław Granica otrzymał wyrok dożywotniego więzienia. Kilku innych strażników i kapo było karanych pozbawieniem wolności.

Spis pochowanych na potulickim cmentarzu oraz fotografie grobów znajdują się na stronie: https://cmentarnik.net/potulice-wojenny

Opracowanie: T. Pasieka, M. Gratkowski, Muzeum Ziemi Krajeńskiej w Nakle nad Notecią